Chciwość jest dobra. To chciwość pcha całą ludzkość do przodu. Pamiętaj, że to gra o sumie zerowej, jeśli ja wygrywam to ktoś przegrywa. Tak w skrócie wyglądała filozofia życiowa Gordona Gekko, bezwzględnego rekina finansów z filmu „Wall Street”. Ta wizja krwiożerczego finansisty jest bardzo bliska lansowanej przez środowiska lewicowe wizji równie krwiożerczego kapitalisty, który swój majątek zbudował na krzywdzie innych ludzi. I tylko dobry socjalista, zupełnie niczym Robin Hood, jest w stanie wymierzyć sprawiedliwość, zabierając bogatym i rozdając biednym. Jednak, podobnie jak historia Robin Hooda, jest to tylko bajka.
Gekko miał rację mówiąc o grze o sumie zerowej. Na rynku finansowym zawsze są dwie strony transakcji: kupujący i sprzedający. Pierwszy zyskuje, gdy cena rośnie, a w tym samym czasie sprzedający traci pieniądze, które zmieniają właściciela. Tylko że wolny rynek to nie rynek finansowy. Przedsiębiorca, budując firmę i tworząc miejsca pracy bogaci się nie poprzez zabieranie pieniędzy komuś innemu, ale dlatego, że wytworzył wartość, której nie było wcześniej. Jest o twórcą innowacji, która ułatwiła ludziom życie i właśnie za to otrzymał nagrodę, która i tak zawsze będzie mniejsza niż korzyść, jaką otrzymają ci, którzy będą z niej korzystać.
Gekko miał również rację w kwestii chciwości. Człowiek jest chciwy z natury. Jeszcze nikt nigdy nie odmówił podwyżki, lepszych warunków czy jakiejkolwiek formy nagrody. W końcu po to zakłada się firmy oraz zatrudniają się w niej ludzie. Dla zysku. Kapitalizm to system, który to umożliwia, w socjalizmie jedynym towarem, który występuje w nadmiarze to brak. Kapitalizm z kolei tworzy nadmiar, który wyzwala w człowieku chciwość.
Przeprowadzono eksperyment, w którym sześć osób siedziało przy okrągłym stole. Na środku stołu stała szklana misa wypełniona pieniędzmi. Na znak dany przez eksperymentatora każdy mógł zabrać z środka tyle pieniędzy, ale chciał, jednak gdyby jakikolwiek nominał został w środku, eksperymentator obiecał dołożyć banknoty o takim samym nominale. Jak łatwo przewidzieć, po kilku sekundach misa była pusta. Jednak ponieważ oznaczało to koniec gdy, uczestnicy eksperymentu szybko zrozumieli, że to droga donikąd. W kolejnym rozdaniu każdy wyciągnął jednego dolara, a prowadzący dołożył pieniędzy do misy. Ten eksperyment to jednocześnie dobra lekcja, jak działa wolny rynek. Gdyby każdy patrzył jedynie przez pryzmat własnego interesu, to rynek nie byłby w stanie niczego wytworzyć. To współdziałanie, motywowane uprzednio chęcią wzbogacenia się, tworzy wspólne bogactwo. Bogactwo, które przestanie nim być, gdy tylko jakiś socjalista zacznie nim zarządzać.