Okazuje się, że zeszły rok był rekordowy jeśli chodzi o liczbę stron nowych aktów prawnych. Było ich 25 634, czyli o ponad 11 % więcej niż w roku 2013. 9 tysięcy z nich dotyczyło bezpośrednio przedsiębiorców. Łatwo obliczyć, że aby przedsiębiorca był na bieżąco, musiałby czytać 103 strony dziennie, co zajęłoby mu ponad 3 godziny. Do tego dobrze byłoby je czytać ze zrozumieniem
My a inni
Jak to było kiedyś, zapytacie? Otóż w ciągu ostatnich 10 lat przybyło łącznie 200 tys. stron aktów prawnych. To 5 razy więcej niż w pierwszej dekadzie funkcjonowania III RP, 36 razy więcej niż w czasach rządów Gierka i 6 razy więcej niż w czasie 20 – lecia międzywojennego. To również 6 – krotnie więcej przepisów niż stworzono w analogicznym czasie w Czechach i 8 – krotnie więcej niż na Słowacji. Równać się może z nami jedynie Francja (22 tys. stron). Ocenia się, że uproszczenie prawa przyniosłoby gospodarce roczne oszczędności na poziomie 200 mld zł. Logiki jak zwykle brak.
Ilość czy jakość?
Niestety na pewno nie to drugie. Przepisy są najczęściej mało czytelne i dają duże pole do odmiennych interpretacji. A po czyjej stronie spoczywa odpowiedzialność za ich niewłaściwą interpretację? Oczywiście po stronie podatnika. Teoretycznie urzędnik ponosi odpowiedzialność finansową, ale zgodnie z prawem orzec musi ją kierownik jednostki organizacyjnej. Kto zdrowy na umyśle będzie wszczynał postępowanie względem siebie samego? A więc pozostaje to sztuką dla sztuki.
Obywatel czy urzędnik
W jednym z wywiadów Marek Isański trafnie opisuje to zjawisko. Sam prowadził z powodzeniem firmę, która została zamknięta na skutek oskarżenia przez urzędnika o rzekome wyłudzenie podatku VAT. Dokonano aresztowania i zajęcia majątkowego w wysokości 6 mln zł. Po 18 latach Isańskiego oczyszczono z zarzutów, ale firmy nikt mu już nie zwróci. To, co zostaje, to kolejna długa batalia o odszkodowanie. Marek Isański słusznie zauważa, że gdyby urzędnik myślał jak obywatel – w interesie swojego państwa i dobra jego gospodarki – pomyślałby kilka razy przed podjęciem takich działań. Tymczasem jego główną motywacją pozostaje wygrać w sporze z przedsiębiorcą. A trudno przegrać w grze, w której realna odpowiedzialność jest tylko po jednej stronie.