Niewiele jest państw, których historia jest tak dobitnym przykładem tego, że pewne systemy polityczne po prostu nie działają. Opisywałem już przykład socjalistycznych reform w Chile, dobrym przykładem jest historia PRL czy Związku Radzieckiego. Jednak spośród wszystkich państwa Kuba jest przykładem wyjątkowym. Bo o ile Polska, Rosja czy Chile nie były państwami wyjątkowo silnymi ekonomicznie, to gospodarka Kuby przed rewolucją Castro była istną perełką na tle wszystkich państw iberoamerykańskich. Wystarczyło kilka lat rządów komunistów, aby upadła na dno, z którego być może nigdy się już nie odbije
Na początek kilka liczb
Jak wyglądała Kuba w latach pięćdziesiątych? Już sama struktura społeczna może zaskakiwać, gdyż aż 1/3 ludności należała do klasy średniej. Kuba była trzecim na świecie krajem – po Anglii i USA – który zainwestował w nowoczesną technologię, jaką była kolej. O dobrobycie niech świadczy fakt, że PKB Kuby w latach pięćdziesiątych było trzecim co do wielkości na świecie. Kuba była liderem w eksporcie spośród krajów iberoamerykańskich, a jej mieszkańcy mieli więcej samochodów niż mieszkańcy Hiszpanii czy Portugalii. Kubańczycy byli narodem dobrze wykształconym, odsetek analfabetów wynosił jedynie 24%. Bogactwo kraju było zabezpieczone w postaci trzecich co do wielkości zasobów rezerwy walutowej wśród krajów iberoamerykańskich. Wszystko to było efektem działań dwóch polityków: Gerarda Machado, sprawnego polityka i przedsiębiorcę, który nawiązał dobre stosunki z amerykańskimi inwestorami. Jednakże kryzys gospodarczy z 1929 r. i nieuczciwe zagrania polityczne sprawiły, że jego rządy zostały obalone przez generała Fulgencia Batistę w 1933 r.
Tego pana nie lubimy
Batista nie miał jednak dwóch ważnych atutów: poparcia mediów zagranicznych oraz popularności wśród Kubańczyków, stąd jego twarde rządy nie cieszyły się dobrą passą. Te atuty miał z kolei jego przeciwnik: Fidel Castro, który dzięki doskonałej propagandzie oraz wsparciu zagranicznych mediów: Neewsweeka, New York Timesa czy Reader’s Digest rósł w siłę. Gdy na skutek nacisków opinii publicznej USA wycofało się z popierania Batisty w 1958 r., droga do zwycięstwa rewolucji Castro stała się bardzo łatwa, tym bardziej, że zarówno CIA jak i prezydent Eisenhower nie widzieli w nim komunistycznego zagrożenia i ignorowali ostrzeżenia ze strony amerykańskich ambasadorów.
Nie widzę zagrożenia
Rządy Castro od początku nie pozostawiały złudzeń. W trzy miesiące nowy premier zgładził 500 przeciwników politycznych. Rozpoczęły się prześladowania przeciwników politycznych, palenie niebezpiecznych dla reżimu Castro książek i kierowanie się przy wydawaniu wyroków moralnym obowiązkiem, a nie literą prawa. Wkrótce rozpoczęły się typowe dla komunizmu reformy, a więc w 1959 r. rozpoczęła się reforma rolna, dzięki której 200 tys. osób otrzymało tytuł własności ziemi. Rządy Castro nie miałyby żadnych szans w realiach zdrowej ekonomii, jednak wszystko załatwiało wsparcie ze strony ZSRR. To właśnie Związek Radziecki dostarczał Kubie ropę i kupował cukier po zawyżonej cenie. Było to ogromne finansowe wsparcie, 10 – krotnie przekraczające pomoc amerykańską w ramach Planu Marshalla. W czerwcu 1960 r. znacjonalizowano na Kubie przemysł olejowy, a gdy USA zagroziło sankcjami, Castro znacjonalizował cały amerykański przemysł, co zaowocowało embargem i zerwaniem stosunków dyplomatycznych. 1 grudnia 1961 r. Kuba odkryła karty i zadeklarowała się jako państwo marksistowskie. W odpowiedzi na to Eisenhower upoważnił CIA do rozpoczęcia planów obalenia Castro.
Kryzysy
Kubę od wybrzeży USA dzieli zaledwie 90 mil, co w połączeniu z postępem w technologii atomowej stwarzało realne zagrożenie. To dlatego prezydent Kennedy podjął w 1961 r. decyzję o inwazji w Zatoce Świń, jednak cała akcja była źle zorganizowana i po zaledwie 3 dniach słabo przygotowana armia uchodźców poddała się. Nie był to koniec napięć. W październiku 1962 r. – samolot szpiegowski U2 rozpoznał budowę bazy bomb atomowych na Kubie, co zaowocowało kolejnym konfliktem, jednak tym razem to USA wygrało w dyplomatycznej potyczce.
Upadek
Tymczasem na samej Kubie Castro kontynuował fatalne reformy gospodarcze. W 1968 r. zlikwidowano drobną przedsiębiorczość i skupiono się na produkcji cukru, który kupował ZSRR, przez co kraj szybko zapadł na chorobę holenderską. Ekonomia niegdyś najbogatszego kraju iberoamerykańskiego padała, więc z ZSRR przybyło 10 tys. doradców, przez co Kuba utraciła praktycznie suwerenność gospodarczą. Gospodarka kraju funkcjonowało jedynie dzięki silnemu wsparciu finansowego ze strony ZSRR – w przeliczeniu było to tysiąc dolarów na osobę rocznie, dlatego ogromnym ciosem był upadek bloku sowieckiego. Castro, który stracił głównego sponsora, otwarł Kubę na turystów, inwestorów, pozwolono małym firmom działać. Aby zahamować inflację, pozwolono używać dolara amerykańskiego, jednak szanse na powrót do dobrobytu są wciąż niewielkie.
Wyciągniemy w końcu wnioski?
Kilkanaście lat rządów komunistów na Kubie to nie tylko upadek gospodarczy. To również śmierć blisko 80 tysięcy ludzi, którzy zginęli podczas próby ucieczki z wyspy. To także 16 tysięcy wykonanych egzekucji bez wyroków. Łączna ilość ofiar reżimu mogła wynieść nawet 100 tysięcy osób. Niech to będzie najlepszym podsumowaniem i dowodem na to, że komunizm to zawsze droga donikąd.