Kreatywność czy innowacyjność wydają się być dzisiaj synonimem sukcesu w biznesie. Patrząc na spektakularne sukcesy start – upów takich jak choćby Dropbox, który zaczynał w akceleratorze przedsiębiorczości jako jedna z tysięcy innych firm, a dzisiaj jest wielomiliardowym przedsiębiorstwem, wydaje się, że trzeba mieć po prostu dobry pomysł, aby odnieść podobny sukces. Czy na pewno?
W ogonie stawki
Według ostatnich badań zaledwie 24% przedstawicieli kierowniczego szczebla określiło Polskę jako kraj sprzyjający innowacyjności. Podobnie wygląda to w raporcie PARP, gdzie Polska w kategorii innowacyjności zajmuje 29 – te miejsce na 30 badanych krajów. Większość polskich przedsiębiorców podąża za istniejącymi trendami, podczas gdy innowacyjność zakłada ich tworzenie.
Gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o …
Tym razem powiedzenie, że chodzi o pieniądze nie znajduje potwierdzenia. Dotacje z minionych lata w większości przeznaczane były w dużej mierze właśnie na projekty innowacyjne. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju przewiduje, że do 2020 r. projekty innowacyjne mają dostać pomoc w wysokości 15 mld euro, z czego 4,5 mld mają stanowić fundusze unijne. W latach 2010 – 2013 rozdano na ten cel 9 mld euro. O internetowych bublach pisałem w jednym ze wpisów. Większość dotowanych projektów nie okazała się zyskowna i założyciele muszą prowadzić działalność tylko ze względu na obowiązujące umowy z PARP. Czy to oznacza, że nie należy dotować projektów innowacyjnych? Nie.
A więc?
Oczywistym jest, że takie projekty narażone są na największe ryzyko. W końcu są czymś nowym i jest w nich więcej niewiadomych niż w klasycznych biznesach. To, co jest istotne z punktu widzenia osoby, która chce założyć innowacyjny biznes, to wsparcie i odpowiednie prowadzenie. Urzędnik, który o innowacji słyszał, ale nigdy jej nie doświadczył, nie będzie zbyt pomocny. W większości polskie firmy, który odnosiły sukces w działalności innowacyjnej musiały torować sobie drogę same lub miały szczęście dotrzeć do doświadczonego inwestora. Innowacyjność w kraju ceniącym sobie tradycję wciąż przypomina wyścigi samochodowe, na których obowiązuje ograniczenie prędkości i dopóki nie znajdą się osoby, które dadzą wyraźne zielone światło, szansa na zmianę jest niewielka.