Jeszcze nie tak dawno hasło „dotacje z Unii” było równoznaczne z „łatwą kasą”, i to dość dużą. Po kilku latach uważniejsi obserwatorzy zaczęli dostrzegać niebezpieczeństwo, jakie czai się w przyznawaniu dotacji. Potwierdzają to liczby: tylko niecałe 13 % przedsiębiorców z sektora MSP w Polsce zamierza starać się w najbliższym czasie o dotacje z Unii. Dlaczego tak się dzieje?
Nie o kasę chodzi
Trudno znaleźć przedsiębiorcę, który stwierdziłby, że dodatkowe fundusze nie są mu potrzebne. W każdym biznesie znajdzie się coś, w to warto zainwestować pieniądze. Tym, co najbardziej blokuje przedsiębiorców, są skomplikowane procedury, brak odpowiednich programów oraz trudność z przyznawaniem dotacji. Jednakże są jeszcze inne powody, których nie podawano w ankiecie. Patrząc na przykłady firm, które dostały duże dotacje, można po prostu dojść do wniosku, że to się nie opłaca.
A miało być tak pięknie
Jednym z głównych działań Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka z ostatnich kilku lat było dotowanie biznesów internetowych. Przeglądając listę dofinansowanych projektów wciąż pojawia się pytanie: „Skąd wzięły się te kwoty?” Blisko milionowe dotacje na stworzenie serwisu internetowego lub prostej aplikacji wydają się zupełnie nie pasować do realnego zapotrzebowania. Większość z serwisów nie zarobiła na siebie. Ich założyciele są jednak zobowiązani do ich prowadzenia przez czas trwania umowy, choć nie generuje on często dochodu.
Dlaczego?
Jest jedna główna przyczyna braku dobrych efektów. Dotacje przyznawali ludzi nie znający się na biznesie i innowacji. W większości dostawali je ludzie bez doświadczenia w biznesie i tacy, którzy nigdy nie operowali takimi kwotami. Wielu z nich przyznaje, że gdyby mieli osobę, która potrafiłaby to właściwie rozliczać, byłyby jeszcze realne szanse na sukces. Ponieważ takiej osoby nie było, musieli sami spędzać godziny w biurach PARP.
A jednak się da
W tym samym czasie powstał w Krakowie serwis Brainly, znany w Polsce pod adresem zadanie.pl. Działa on w 37 krajach, a niedawno dostał dotację w wysokości 9 mln dolarów. Jest jednak kilka różnic między nim, a e – biznesami dotowanymi z Unii. Brainly spełniał wymagania innowacyjności. Wszystkie dofinansowania pochodziły od inwestorów prywatnych, którzy widzieli w nim realny potencjał. Nie były nim obietnice założycieli, ale kilka milionów użytkowników, a więc realne dane. Brainly jest dobrze prowadzony od początku do końca i gdyby w taki sposób finansować wspomniane wyżej e – biznesy, miałyby one realne szanse na rozwój.
Jedyna właściwa droga
Dotacje same w sobie nie są dobre ani złe. Wszystko zależy od dobrej analizy kluczowych czynników. Kto je daje? Jakie są realne perspektywy? Jak dobrze przygotowani są przyszli przedsiębiorcy? Jednak przykład Brainly pokazuje, że nic nie zastąpi dobrego inwestora, który ma doświadczenie i mentalność przedsiębiorcy. Dlatego, jeśli temat dofinansowań jest dla ciebie atrakcyjny, skup się na nim, nie na urzędniku z UE.