Kojarzycie Berniego Madoffa? To taki sympatyczny starszy pan, który niezwykle skutecznie wykorzystywał swoje największe auty, czyli urok osobisty, kontakty, doskonałe umiejętności analityczne i znajomość ludzkiej natury, przede wszystkim wykorzystanie jej największej słabości, jaką jest chciwość. Oparł na nich filozofię działania swojego funduszu hedgingowego. Kto wie, czy gdyby nie fakt, że jego bliskimi współpracownikami była rodzina, być może nie wpadłby tak szybko. Wprawdzie nikt z rodziny nie był wtajemniczony w mechanizm działania funduszu, ale to oni zawiadomili FBI, gdy przyznał im otwarcie, że cała jego działalność to przekręt.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ gdy aresztowano Madoffa, straty wyceniono na 65 miliardów dolarów, a liczba oszukanych klientów wyniosła 13,5 tysiąca. To nie była rzecz jasna drobna lokalna działalność, ale wielki międzynarodowy biznes. Madoff został skazany na 150 lat pobawienia wolności w procesie, który trwał – i tu największy morał tej historii – sześć miesięcy. Tak, tyle potrzebował nowojorski sąd, aby zapoznać się z dowodami, przesłuchać kluczowych świadków i wydać wyrok. Tymczasem w Polsce wciąż toczy się proces Marcina P., byłego prezesa Amber Gold. Marcin P. Spędził w areszcie sześć lat, przez co Europejski Trybunał Praw Człowieka pozytywnie rozpatrzył jego protest i nakazał Państwu wypłacenie zadośćuczynienia w wysokości 8 tys. Euro. Nie jest to wcale dziwne i bulwersujące, w końcu ile można czekać na wyrok?
Przykład sprawy Marcina P. to przestroga dla obu stron. Przedsiębiorców, którzy mogą skończyć podobnie jak Marcin P. – nie trzeba być przestępcą, aby trafić do aresztu. Do czasu ogłoszenia wyroku każdy pozostaje niewinny. Co jednak człowiekowi po ogłoszeniu pozytywnego wyroku, skoro spędza w areszcie tymczasowym (to bardzo nietrafiona w naszych realiach nazwa) kilka lat? To również przestroga dla nas, szarych obywateli. Bo ile będą czekać ofiary przestępstw gospodarczych, które przecież mają miejsce? Ludzie potracili swoje pieniądze przez chciwość, jednak mają prawo dochodzić swoich praw, skoro osoba, którym powierzyła swoje pieniądze nie wywiązała się z umowy. Niestety nic nie wskazuje na szybka odnowę, chociaż przykład USA pokazuje, że jak najbardziej się da.