Rządy Ludwika XIV we Francji to nie były łatwe czasy. Znaczyły je długie wojny, które zostały przez Francję w większości wygrane, przez co umocniła się jej pozycja. Jednak utrzymanie państwa w formie, jakiej pragnął król wymagało sporych pieniędzy. Główny doradca króla i jednocześnie minister finansów Jean – Babtiste Colbert wpadł więc na pomysł stymulowania wytwórczości poprzez państwo. Był to jeden z pierwszych programów rządowych. Colbert zaprosił do Wersalu czołowych francuskich przedsiębiorców, po czym zapytał ich, co mogą dla nich zrobić. Padła historyczna odpowiedź: „Laissez – nous faire!”, czyli proszę nam nie przeszkadzać.
Trzeba przyznać, że to dość uczciwa prośba. W przeciwieństwie do większości grup społecznych, które udają się do rządzących z listą postulatów, przedsiębiorcy od dawien dawna mają tylko ten jeden: po prostu dajcie nam robić swoje. To niesamowite, ile rynków zostało popsutych przez rządowe próby ich uzdrowienia. Właśnie takie odczucia możemy mieć słuchając o przedwyborczych planach podnoszenia płacy minimalnej i wielu innych hasłach.
Politycy usilnie wierzą, że pozwolić rynkowi rządzić się swoimi prawami to zbyt duże ryzyko. Musi istnieć jakaś trzecia droga i jest nią właśnie rządowa kontrola, polegająca na niekończących się regulacjach, byleby tylko było widać, że rząd coś robi. Pod płaszczykiem szczytnych celów kryje się jednak brak zaufania dla ludzkiego rozsądku oraz brak poszanowania dla twórczego umysłu, którym kieruje się przedsiębiorca. A jak pokazuje historia, twórczy umysł nigdy nie będzie działał optymalnie, gdy będzie choć po części zniewolony.