Nie ma dobrych podatków, są tylko złe – stwierdził słusznie Jean Baptiste. Wiele się zmienia w dzisiejszym świecie jednak kwestia podatków jest wciąż taka sama. Politycy oraz analitycy dniem i nocą głowią się nad tym, co by tu można jeszcze opodatkować. Najnowszy pomysł to opodatkowanie pracy zdalnej. Analitycy Deutsche Banku doszli do wniosku, że skoro ludzie siedzą teraz w domach to wydają mniej pieniędzy, zatem mają ich więcej. Byłaby to nowość w świecie podatkowym, ponieważ po raz pierwszy opodatkowano by brak kosztów.
Historia podatków równie dobrze mogłaby nazywać się historią głupoty. Już w cywilizacji sumeryjskiej istniał podatek od małżeństwa. Henryk VIII wprowadził podatek od brody, kilka wieków później wprowadzono w Anglii podatek od posiadania okna od ulicy. Naturalną konsekwencją było natychmiastowe murowanie okien po zakupie nieruchomości lub budowanie domów bez okien od strony ulicy. W Anglii był też swego czasu podatek od kapeluszy. Mieli go płacić bogaci gentelmani, który mieli kapeluszy więcej niż biedni. Można wspomnieć jeszcze od podatku od cienia, który funkcjonuje w Wenecji. Płacą go ci, których nieruchomości rzucają najwięcej cienia na turystyczne promenady. Z kolei turyści płacą tam podatek od słońca. Można jeszcze wspomnieć o greckim podatku od basenów. Na 17 tysięcy greckich basenów udało się go wyegzekwować od 300 posiadaczy. Reszta skupiła się na ukrywaniu basenów pod sztuczną trawą, aby nie były widoczne podczas kontroli powietrznych.
Wszyscy mądrzy analitycy i mniej mądrzy politycy zapominają o krzywej Leffera. Zawsze będzie istniał próg, po przekroczeniu którego podnoszenie podatków przestanie być efektywne. Jednak zamiast zaakceptować ten fakt i stworzyć prosty system tanich podatków, które ludzie będą płacili lepiej skupić się na szukaniu nowych podatków oraz metod ich egzekwowania. Dopóki to się nie zmieni, droga go bogactwa będzie długa i wyboista.