Rząd Obamy przez całe dwie kadencje prowadził aktywne negocjacje z krajami azjatyckimi na rzecz stworzenia strefy wolnego handlu. Gdy Donald Trump doszedł do władzy, odciął się od tej wizji na rzecz wspierania amerykańskiej gospodarki. America first – brzmiało hasło, które dało mu poparcie ludzi. Amerykański rząd miał się skupić na amerykańskim podatniku a nie działać na rzecz współpracy z innymi gospodarkami. W tym kontekście powołanie do życia Regional Comprehensive Economic Partnership jest podwójną porażką administracji USA.
Regional Comprehensive Economic Partnership to ogłoszona niedawno umowa o powołaniu do życia największej na świcie strefy wolnego handlu. W jej skład będą wchodzić Chiny, Brunei, Kambodża, Wietnam, Laos, Filipiny, Indonezja, Tajlandia, Mjanma, Nowa Zelandia, Japonia, Singapur, Korea Południowa i Australia. Strefa będzie obejmować swoimi wpływami ponad 2 miliardy ludzi i 30% światowego PKB. Przez lata głoszono wyższość europejskiego myślenia, które zaowocowało tworem, jakim była Unia Europejska. Wielu ekspertów twierdziło, że Azjaci nigdy nie będą gotowi do podobnej współpracy. Tymczasem doszło to utworzenia czegoś lepszego niż Unia, ponieważ jest to współpraca gospodarcza a nie polityczna. Ponadto mamy tutaj istny tygiel kulturowo – gospodarczy. Od krajów komunistycznych, przez wolnorynkowe. Od krajów chrześcijańskich po islamskie czy buddyjskie. O korzeniach europejskich jak i stricte azjatyckich.
Choć administracja Joe Bidena zapowiada powrót do polityki Obamy, na cofnięcie tych zmian jest już o wiele za późno. To oczywiście zajmie lata, nim ta strefa zacznie efektywnie działać, tym bardziej, że Chiny i Australia są obecnie w politycznym konflikcie. Jednak w długiej perspektywie może to być trwała zmiana układu sił w świtowej gospodarce. To może być tej jeden krok, który pozwoli Chinom na trwałe wyprzedzenie USA i całego zachodniego świata.
